Patriota

Wybory tuż tuż! Poznaj kandydatów, ciekawostki z kampanii wyborczej, wyraź swoją opinię, zagłosuj na swojego faworyta! Dziel się spostrzeżeniami na temat kampanii, kandydatów, rozmawiaj o ich postulatach i poglądach- wyraź swoje zdanie i poznaj zdanie innych. Tylko u nas! W jedynym forum, które na taką skalę umożliwia internaucie wyrażenie swojej opinii i umożliwia poznanie programu wyborczego wszystkich kandydatów na Prezydenta Polski w latach 2010-2015. Zarejestruj się i dołącz do grona forumowiczów! To tylko minuta!


#1 2009-07-22 17:04:45

 Martin406

Administrator

4466133
Zarejestrowany: 2009-07-14
Posty: 118
Punktów :   

Czekały ich miny zamiast kwiatów-Polski żołnierz ranny w Iraku...

Artykuł przepisany w całości z Gazety Wyborczej z dnia 15 września 2008 roku:

Chorąży Tomasz Kloc dał popalić Al Kaidzie i stał się bohaterem międzynarodowego skandalu. Gdy odniósł rany jako pierwszy Polak w Iraku okazało się, że jego wojskowe ubezpieczenie nie obejmuje "wojny"

Prowincja Babil, środkowy Irak, 12 grudnia 2003 roku, pięć miesięcy od rozpoczęcia misji. Można już odliczać czas do powrotu do domu. Polscy saperzy suną autostradą Tampa kolumną złożoną z kilkunastu starów i honkerów. Mijają amerykańskich marines, którzy rechocą na widok polskich ciężarówek. Robią im zdjęcia.
To już 27 wyjazd w tym miesiącu. Koalicjanci narzekają, że polscy saperzy zawyżają in normy. Cel akcji: arsenał pocisków artyleryjskich, min i granatów zgromadzony przez sunnickie bojówki w starym bunkrze. Młodszy chorąży Tomasz Kloc siedzi obok kierowcy. Kierowca opowiada o białej kiełbasie, która śniła mu się ostatniej nocy. Tęskni za polskim żarciem. Nagle huk, ogień i dym. Podmuch rzuca Starem jak zabawką. Odłamki bomby dziurawią Stara jak sito. Tomasz Kloc , pierwszy ranny Polak w Iraku, krwawi.
- Pamiętam wybuch- opowiada- początkowo nie czuję bólu. Chwytam za karabin, chcę się bronić. Dopiero po chwili widzę, że prawie nie mam nogi.
Wciąż jest przytomny, choć krew tryska z kilkunastu ran. Gapi się na swój brzuch, z którego wystaje wielki odłamek.
- Wtedy pojawia się ból. Straszny. Nagle siły ze mnie uchodzą, tracę przytomność
W tym czasie polscy i iraccy żołnierze walą na oślep do niewidzialnego wroga. Zamieszanie. Terkocą karabiny maszynowe. Ich serie trafiają w próżnię.
Kilka godzin po ataku na konwój Amerykanie zbadali miejsce wybuchu. Lej miał kilka metrów średnicy. Terroryści zakopali na poboczu kilka pocisków artyleryjskich połączonych przewodem. Do tego detonator, centralka inicjująca wybuch, zrobiona z bebechów starego radia i antenka z miedzianego drutu. Klasyk z podręcznika zamachowców w Iraku
- Odpalili do drogą radiową, gość siedział pewnie z pilotem jakieś 100-150 metrów od drogi- tłumaczy Kloc, jakby mówił o awarii telewizora- Epicentrum wybuchu było cztery metry ode mnie.
Życie uratował mu wielofunkcyjny nóż wyprodukowany w USA przez firmę Leatherman. Nie, to nie jest element wyposażenia polskich żołnierzy, Kloc dostał go jeszcze podczas misji pokojowej w Libanie w prezencie od znajomego sapera Litwina. Można w niego walić młotem kowalskim i nic. Miał go przy pasku. Kiedy uderzył w niego wielki odłamek bomby, nóż wygiął się i rozpadł na części. Gdyby nie nóż, odłamek przeciąłby Kloca na pół.
- Chce pan obejrzeć?- pyta saper
Trzyma w ręku resztki noża. Ciężki. Kloc przechowuje je w przezroczystym plastikowym pudełku, jak amulet.
- Każdy saper powinien mieć taki nóż- mówi masując udo, którego nerw przeciął odłamek. Może sobie postawić na nim kubek z kawą i wcale nie poczuje gorąca!

Chorąży Kloc w Sex Pistols

Tomasz Kloc poleciał na wojnę z Saddamem Husajnem w sierpniu 2003 r. na pokładzie pasażerskiego boeinga prywatnych linii Miami Air. Wcześniej średnio zamożni Amerykanie latali nim na Florydę.
US Army wypożyczyła go, aby zawieść Polaków na operację "Iracka Wolność". Los Kloca zdecydował się w kwietniu 2002 roku, kiedy sekretarz obrony USA ogłosił "Polaka została zaproszona przez rząd USA do udziału w operacji utrzymania porządku i stabilizacji w Iraku"
W maju 2002 roku w Londynie prezydent RP Aleksander Kwaśniewski przyjął ofertę.
- Politycy mówili nam wtedy, że to misja stabilizacyjna- opowiada gen. Piotr Pcionek, który dowodził m.in 12 Brygadą Zmechanizowaną w Szczecinie, a dziś pracuje w dowództwie operacyjnym polskiej armii- Myśleliśmy, że jak nie ma już Saddama, to bedą nas tam kwiatami witali. Szybko okazało się, że to nie tak
- To było jak pospolite ruszenie: kto żyw, na koń i jakoś to będzie- mówi nam anonimowo jeden z polskich dowódców.
- Musieliśmy błyskawicznie zorganizować dwuipółtysięczny kontyngent wojska. Pojechała skrzyknięta w trzy miesiące armia z przestarzałym sprzętem. Owszem, mieliśmy doświadczenie w misjach pokojowych. Ale jak się okazało, czekała nas prawdziwa wojna
W lipcu Kloc trafił do bazy Charlie w Karbali zorganizowanej w starej fabryce broni. Żołnierze nazywali ją Sex Pistols, bo za czasów Saddama produkowała arabskie podróby pistoletu Beretta.
- Zajęliśmy ją po Amerykanach. Oni mieli już nową, porządną. U nas ściany z blachy, potwornie gorąco, smród smarów- wspomina gen. Marek Ojrzanowski -wówczas dowódca brygadowej grupy bojowej, pod którego komendą Kloc służył w Al Hilli - Po dwóch stronach stały obrabiarki, a pomiędzy nimi rzędy łóżek polowych. W hali wielkości sali gimnastycznej ponad setka żołnierzy. W bazie cały batalion, trzystu chłopa.
Kloc spał w narzędziowni, z kilkunastoma innymi, a jego amerykańscy koledzy po trzech, czterech zajmowali klimatyzowane kontenery, z internetem, własną siecią telefonii komórkowej i telewizorem z kilkunastoma kanałami amerykańskiej telewizji. Polacy, żeby się ochłodzić, wylewali sobie na głowę wiadro wody.
Jeszcze gorzej z wyposażeniem osobowym. Pistolety Wist zacinały się notorycznie. W biegu wypadały magazynki, więc żołnierze przymocowywali je do broni taśmą. Gogle, które dostali Polacy, przepuszczały pustynny pył. Buty nie wytrzymywały gorąca, pękały. W topornych kamizelkach kuloodpornych na pustyni można się było wykończyć ze zmęczenia. Noktowizory mieli tylko oficerowie, więc patrol w nocy był jak rosyjska ruletka. Tym bardziej, że nasi nie mogli liczyć na wsparcie myśliwców "Sokół", bo te nie mogły latać w ciemności. Jeszcze bardziej różniły się samochody Polaków i Amerykanów. Amerykanie mieli Hummery. Teraz, po doświadczeniach w Iraku i one nie wydają się bezpieczne. Ale wtedy, na początku misji w Iraku wydawały się istnym cudem: opancerzone, z zagłuszarkami sygnały radiowego, który powodował detonację miny- pułapki, wieżyczką osłaniającą strzelca. Polacy jeździli w teren, gdzie roiło się od rebeliantów STARAMI, w których jedyną osłoną żołnierzy jest brezentowa plandeka, honkerami, czyli zmodernizowanymi na potrzeby armii Tarpanami, zaprojektowanymi jeszcze w głębokim PRL-u. Honkery nie wytrzymywały nawet ostrzału z kałasznikowa. Żadnych zagłuszarek, zero pancerza.
- Stary opancerzaliśmy deskami i workami z piaskiem, które kładło się na pace- wspomina Kloc- do honkerów chłopaki zorganizowali blachy z tej fabryki. Spawali to, aby się jakoś zabezpieczyć, skoro Armia nas nie zabezpieczyła

Chorąży Kloc sprząta po US Army

- W Libanie, gdzie służyłem na misji pokojowej, broniły nas flagi ONZ na każdym aucie, w Iraku- nic- opowiada Kloc, który wcześniej służył w polskich misjach pokojowych na Bliskim Wschodzie. - Strzelali do naszych konwojów. Ale po jakimś czasie człowiek oswaja się z ryzykiem. Dla mnie likwidowanie bomb stało sie pracą, jak każda inna.
I Iraku Kloc i jego ludzie musieli sprzątać po US Army- to była często amerykańska amunicja kasetowa, najnowszej generacji, cholernie niebezpieczna. Jedna bomba ma w sobie kilkadziesiąt mniejszych pocisków. Nie trafia w cel, tylko rozsiewa na nim ładunki w promieniu nawet kilkuset metrów. Używa się jej np. do niszczenia pasów startowych na lotniskach i całych oddziałów wroga.
Taka broń jest zakazana w 110 krajach świata, m.in w Niemczech, Wlk. Brytanii, Francji, ale nadal produkują i używają jej Rosjanie, Amerykanie i...Polacy!
Bomby, do których nie dało sie podejść, Kloc i jego ludzie likwidowali, strzelając do niego z karabinka snajperskiego. Kiedy indziej trzeba było zahaczyć pocisk kotwiczką, do której przywiązana była linka. Wtedy odchodziło się za jakąś skałę, pociągało za linkę i "BUM!"
Gorzej, kiedy niewypały znajdowano w pobliżu zabudowań. Wtedy trzeba było wziąć bombę w ręce i wywieźć w odludny teren. Amerykanie do najbardziej niebezpiecznych ładunków nawet nie podchodzili. Wysyłali do nich roboty. Kloc i jego koledzy mogli tylko o nich pomarzyć.

Chorąży Kloc wywołuje dyplomatyczny skandal

Ale to nie amerykańskie bomby okazały się najniebezpieczniejsze. ale francuskie rakiety Roland. Po dyplomatycznej aferze z ich udziałem koledzy śmiali się z Kloca, że o mało nie wywołał III wojny Światowej.
- Pewnego dnia tubylcy zaalarmowali nasz patrol, że na pustyni stoi samochód wyrzutnia z rakietami- opowiada
- To było niedaleko al Hilli. Jedziemy, patrzę, a to trzy francuskie rolandy na wyrzutni. Czwartą rakietę już ktoś wytargał i przeniósł kilometr dalej. Terroryści mogli ich użyć do ataku na koalicjantów, więc trzeba się było spieszyć. Z tym dyplomatycznym skandalem to było tak- 1 października 2003 roku polska telewizja ściągnięta przez nasze dowództwo pokazuje francuskie rakiety. Wyraźnie widać datę 2003! Z komentarza redakcyjnego wynika, że trafiły do Iraku- mimo embarga- tuż przed wojną, lub w jej trakcie. A to oznacza złamanie prawa międzynarodowego i kompromitację Francji.
Później wydarzenia przyspieszają- 3 października 2003 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec mówi: jest bardzo prawdopodobne, że rakiety Roland wyprodukowano w 2003 roku. Kilka godzin później ówczesny szef MON Eugeniusz Mleczak orzeka- Znaleźliśmy w Iraku cztery rakiety produkcji francuskiej, które wytworzono w tym roku.
W tym samym dniu w Rzymie podczas negocjacji w sprawie Konstytucji UE prezydent Francji Jacques Chirac żąda wyjaśnień od Leszka Millera, a kilka godzin później na konferencji prasowej mówi: "polscy żołnierze doprowadzili do zamieszania, którego można było uniknąć, gdyby informację sprawdzono".
Następnego dnia Francuzi wyjaśniają, że data na rakiecie oznacza rok upływu gwarancji, a nie produkcji broni. Po południu minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński wydaje oświadczenie z wyrazami ubolewania. Według polskich dyplomatów pomylili się polscy żołnierze
Dziś Kloc mówi: - Sęk w tym, że nie miałem profesjonalnego katalogu broni. Moim zdaniem kilku wyższych oficerów chciało zaistnieć medialnie, stąd całe zamieszanie. Tak czy owak, to on musiał zrobić z Rolandami porządek. Zadanie brzmiało: zdjąć je z wyrzutni, profesjonalnie przygotować do wysadzenia i wysadzić.
- Razem z moimi ludźmi na rękach nosiliśmy je do wąwozu, umieściliśmy je w takim dole , na to ładunek wybuchowy. Mocno huknęło, wielki krater, i po Rolandach- wzrusza ramionami Kloc
Polscy saperzy zawyżali w Iraku koalicyjną normę, rozbrajali najwięcej niewybuchów i pocisków w arsenałach ze wszystkich kontyngentów w Iraku, pozbawiając w ten sposób rebeliantów materiału do produkcji min-pułapek. Ci więc byli na Polaków cięci, że psują im całą robotę. Gdzieś na początku grudnia 2003 r. były pierwsze sygnały, że zaatakują
I 12 grudnia zaatakowali.

Chorąży Kloc jedzie na morfinie

Kiedy po wybuchu Kloc traci przytomność, koledzy kładą go na noszach wyciągniętych z sanitarki i wzywają pomoc medyczną medavac. Zabiera go helikopter.
- Pierwszy przebłysk przytomności- jakiś lekarz opieprza sanitariusza. Kolejna scena-jestem w szpitalu. Teraz wiem, że cały czas jechałem na morfinie. Kiedy odzyskałem przytomność Amerykanie przyprowadzili rosyjską pielęgniarkę, żeby zapytała, czy coś jadłem. Nie wiedzieli, że potrafię im to powiedzieć po angielsku.
Odłamki wyciągano z niego przez kilka miesięcy,
Przeszedł sześć operacji. Pierwsze dwie, ratujące życie, jeszcze w Bagdadzie. Kiedy na Okęcie przyjechała po niego sanitarka, okazało się, że wygodne amerykańskie nosze nie mieszczą się w polskim samochodzie. Polonez był za krótki. Kloc, świeżo pozszywanym pod kroplówkami ledwo dyszy. Na dworze mróz.
- Nie macie większych samochodów?! - zdenerwował się pilot
W końcu to pilot zaproponował, by skrócić nosze. Obciął im rączki saperską piłą.
W szpitalu odwiedził go minister obrony Jerzy Szmajdziński razem z telewizją  i oddał mu szczątki saperskiego noża. Odwiedziła go również matka- przyjechała ze wsi Kpina w gminie Cyców w Lubelskiem.
- Cała gospodarka rodziców to kilka hektarów- opowiada saper. Każde wakacje zamiast na kolonii- jak dzieciaki z miasta, spędzałem, pomagając w polu.
- Dopingu od nas do wojska nie miał, ale na gospodarce też ciężko. Dlatego żadnego z synów nie zatrzymywałam- wspomina jego matka Maria Kloc
-Grzegorz też poszedł do wojska i był już dwa razy w Libanie, a Marcin został marynarzem. Najmłodszy, Łukasz, przejął nasze małe gospodarstwo. Teraz szuka pracy

Chorąży Kloc walczy o ubezpieczenie

Łatali go w szpitalach w Warszawie, Bydgoszczy i Szczecinie. Gdy wstał z łóżka i zaczął stawiać pierwsze kroki o kulach, notabli i kamer już przy nim nie było. Trzeba się było wziąć w garść i pomyśleć o dalszym życiu. Miały w tym pomóc pieniądze z ubezpieczenia. Przecież był POTRÓJNIE ubezpieczony.
Przed wyjazdem do Iraku ubezpieczyli ich grupowo w jednostce. To była znana francuska firma, więc Kloc nie zawracał sobie głowy warunkami umowy. Trudno opisać co poczuł, gdy powiedzieli mu, że nie dostanie żadnych pieniędzy, bo umowa NIE PRZEWIDUJE ataków terrorystycznych ani ran odniesionych w wyniku działań wojennych. Gdyby miał zwykły wypadek na drodze, dostałby pieniądze. Ale bomba? Nie. Co ten Kloc sobie wyobraża? Przecież przy ryzyku ataków terrorystycznych musiałby płacić znacznie większą składkę, a nie marne 50 zł. miesięcznie!
Podziurawiony odłamkami saper pisał zażalenia. Poszedł do prawników, ale ci powiedzieli, że trudno będzie coś wskórać. Po prostu tak durnie skonstruowano umowy wszystkim żołnierzom. Pierwsza zmiana, działali w pośpiechu. W kocu, po wstawiennictwie dowódcy jednostki Kloc dostał 4 tys. zł. Nie odszkodowanie, tylko "bonus" od firmy. Żeby się odczepił.
W takiej sytuacji jak Kloc znalazły się dziesiątki innych żołnierzy.
Łukasz Wojciechowski z 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie wrócił z Iraku z niewładną prawą stroną ciała. W grudniu 2003 r. padł ofiarą zamachu.
Starszy kapral Włodzimierz Wysocki z 4. Pułku Przeciwlotniczego w Czerwińsku został ranny w nogę. Także w grudniu 2003 r. w okolicy miejscowości Mahawil pod jego samochodem eksplodował ładunek, jednocześnie ostrzelano go z granatnika przeciwpancernego. Wysocki został przeniesiony do rezerwy z kategorią Dm komisja lekarska orzekła 60% uszczerbku na zdrowiu. Obaj przez lata toczyli batalie o odszkodowania. Usłyszeli to samo co Kloc: zostaliście ranni w strefie działań wojennych, pieniądze się nie należą. Z kolejnym ubezpieczeniem Kloca też było ciężko. Odszkodowanie było uzależnione od wysokości pensji. Kloc myślał, że od tej misyjnej, kilka razy wyższej od krajowej. Przecież tak stało w umowie. Ale wytłumaczyli mu, że ten zapis dotyczy tylko chłopaków ze służby zasadniczej. Znów słał pisma. Minister sie zlitował i dał Klocowi kilka tysięcy zł. na otarcie łez.
Tylko trzecie ubezpieczenie, z MON, zadziałało. Tu sprawa była prosta jak sprzątanie latryny. Gdyby zginął, rodzina dostałaby 100 tys. zł. Za 60% uszczerbku dostał tyle, ile wart jest używany samochód średniej klasy.
-Faktem jest, że firmy, które ubezpieczały moich żołnierzy, okazały się nieprzygotowane na Irak- mówi gen. Marek Ojrzanowski. Sam był przekonany, że "w razie czego" jest ubezpieczony na wojnę. Ale nie był, o czym dowidział się dopiero wtedy, gdy po powrocie do Polski przekonał się, jakie kłopoty z odszkodowaniem ma Kloc.
Rodziny poległych żołnierzy US Army dostają 250 tys, dol. Czyli 10 razy więcej niż polskie (zgodnie z ówczesnym kursem walut) Amerykańscy ranni żołnierze otrzymywali kilka razy wyższe odszkodowania od naszych żołnierzy, a do tego gwarancje podwyższenia o połowę ich przyszłych emerytur. Polski rząd nie przewidział nawet odznaczeń na odniesione na wojnie rany, takich jak amerykańskie Purpurowe Serce.

Chorąży Kloc walczy o sanatorium i 30 zł

Kiedy zaczął upominać się o swoje pieniądze, machina wojenna, w której był małą śrubką, wystąpiła przeciwko niemu. Tak by to ujął.
Gdy nauczył się już chodzić o jednej kuli, dostał obiegówkę, z którą ganiał po lekarzach różnych specjalności. W końcu postawił się przed komisją lekarską  z plikiem papierów. Popatrzyli na nie, na sapera i napisali "Niezdolny do zawodowej służby wojskowej". Trudno opisać co poczuł Tomasz Kloc, kiedy wojskowi i urzędnicy udowadniali mu, że należy mu się o 30 zł renty mniej, niż on sobie wyliczył. Nie sądził, że nawet prawnicy armii w tym sporze staną po stronie biurokracji, a nie rannego weterana. Nie chce się jednak teraz żalić, bo w końcu przecież przyznali mu rację.
Mimo wszystko liczył, że jeszcze się armii na coś przyda,
-W stanach biorą ludzi nawet na wózkach- mówi- szanują swoich weteranów.
Napisał wiele kolejnych listów, nim dali mu pracę w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Rozpatrywał tam podania chętnych na zawodowych żołnierzy. Dostawał niecały 1 tys. miesięcznie. Odszedł, bo nie mógł z tego utrzymać rodziny. Cały czas walczył o to, aby chodzić o własnych siłach. Potrzebna była intensywna rehabilitacja, zabiegi.  Ale okazało się, że w wojskowym szpitalu nie ma oddziału zajmującego się rehabilitacją. Cztery turnusy w Wojewódzkim Ośrodku Medycyny Pracy sam sobie załatwił, bo wojskowa służba zdrowia nie mogła mu pomóc. Osiem zabiegów dziennie w końcu przyniosło efekty. Odstawił jedną z kul. Potem nauczył się chodzić samodzielnie. Po równym terenie jakoś kuśtyka, po schodach znacznie gorzej. Byłoby lepiej, gdyby pojechał ze dwa, trzy razy do sanatorium- mówili fachowcy. Ale w Armii nie dali mu skierowania. Należy się tylko żołnierzom, a on cywil, powiedzieli. Przecież zostałem kaleką jako żołnierz, a nie jako cywil- pomyślał.
I napisał kolejny list- do samego szefa Wojskowej Służby Zdrowia. Generała, którego nazwiska nie pamięta. No i generał zdecydował, że dostanie sanatorium. Ale tylko dwa tygodnie. Kloc był zaskoczony- ze skierowania wynikało, że mają go podreperować psychicznie.
Ale gdy go zobaczyli lekarze w Ciechocinku, to wzięli się za nogę

Chorąży Kloc fotografuje się z Kwaśniewskim

Po tym wszystkim bardzo zależy mu, aby napisać, że nie ma żalu do Armii.
Może inni by się załamali, ale on cieszy się, że żyje i chodzi. Tak to sobie poukładał w głowie. Świetna rodzina, żona, syn,- miał dla kogo walczyć. Ciężko mu, bo czasami w nocy ból jest tak nieznośny, że nie może spać. Ale chodzi. No i ma nową pracę. Dla firmy współpracującej z bankiem. Jeździ swoją czarną pandą i fotografuje nieruchomości będące zabezpieczeniem bankowych kredytów.
- Tomek jest twardy, ma wole walki i mieszka w dużym mieście- mówi jego kolega, też wojskowy- Dlatego jakoś sobie radzi. Ale inni ranni w Iraku wzięli odszkodowania, które błyskawicznie się rozeszły. Coś tam kupili do domu, szybko pojawili się koledzy, którzy chcieli się napić z weteranem po geesem. Dziś nie mają nic. Są na dnie.
Jeden z wielu przykładów. Starszy szeregowy Piotr C. pojechał do Iraku z małej miejscowości pod Koszalinem. Połamał się w wypadku na drodze. Odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej dostał po półtora roku dochodzenia swoich praw w sądzie. Kilkanaście tys zł. Drugie tyle od rządu. Odszkodowanie monowskie poszło na adwokata i 10-letnie auto. Nie chciał wracać do Armii. Rozszedł się z żoną i zaczął pić. To, co wywalczył od firmy, poszło na wódkę.
Przed trzema miesiącami Kloc zapisał się do Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych na Misjach- Tomek jest przykładem na to, jak Armia przygotowała się do irackiej misji- mówi szef stowarzyszenia Daniel Kubas.
- Rannych żołnierzy w Iraku zostawiła samym sobie. Ich rodziny też, więc pomagamy sobie wzajemnie.
Kubas był na drugiej zmianie w Iraku. Został ciężko ranny, kiedy jego Honker dachował. Przez lata dochodził swoich praw z wojskiem i ubezpieczycielami. Z kilkunastoma innymi weteranami założył stowarzyszenie. Teraz jest ich 40. Stowarzyszenie próbuje liczyć wszystkie ofiary.
- Tych nie ma oficjalnie nigdzie. Nieoficjalnie mam informacje o około 160 rannych żołnierzach- mówi Kubas
- I 23 zabitych w Iraku
Weterani walczą o lepsze traktowanie, m.in status poszkodowanego żołnierza w ustawie o służbie zawodowej, który zagwarantuje zatrudnienie w Armii, opiekę medyczną, rehabilitację na przyzwoitym poziomie i pomoc rodzinie. MON połapał się w bałaganie dopiero po wypadku Kloca. Dodatkowe ubezpieczenie uwzględnia do tej pory wypadki w działaniach wojennych i zamachach terrorystycznych.
Tomasz Kloc przychodzi na każde święto w 12. Brygadzie Zmechanizowanej Wojska Polskiego- powitania, pożegnania kolegów misjonarzy, rocznice powstania jednostki. Dowódcy za każdym razem oddają mu honory. Stoi z boku, trochę zakłopotany. Ma zdjęcia z politykami. Nawet z samym Aleksandrem Kwaśniewskim, który wysłał go na tę wojnę. Na tym zdjęciu Kloc podpiera się kulą, obok Kwaśniewski, wyraźnie zmieszany.
15 sierpnia był na paradzie w Warszawie. Zaprosili go. Ta parada kosztowała 1,2 mln zł.
-Starczyłoby na długie sanatoria dla wszystkich rannych w Iraku- mówi
Członkowie stowarzyszenia myślą o budowie pomnika weteranów wojny irackiej. Armia pomysł popiera
-Gość na pomniku powinien wyglądać jak Tomek- mówi jeden z nich

Chorąży Kloc dostaje nowy nowy nóż

Kiedy przeszedł szóstą operację i pozbył się ostatnich odłamków irackiej bomby ze swojego ciała, siadł do komputera i napisał list do amerykańskiej firmy Leatherman produkującej noże wieloczynnościowe. Do listu dołączył zdjęcie tego, co zostało z ich noża. List do Ameryki szedł bardzo długo. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, pocztą kurierską:
"Szanowny Panie Kloc. Jesteśmy dumni z tego, że jeden z naszych produktów uratował Panu życie" -napisali Amerykanie.
Do listu dołączyli nowy nóż...


"Czy zdanie okrągłe wypowiesz, czy księgę grubą napiszesz, wciąż będziesz mieć w głowie tą samą pustkę i ciszę"

Offline

 
Wybory tuż tuż! Poznaj kandydatów, ciekawostki z kampanii wyborczej, wyraź swoją opinię, zagłosuj na swojego faworyta! Dziel się spostrzeżeniami na temat kampanii, kandydatów, rozmawiaj o ich postulatach i poglądach- wyraź swoje zdanie i poznaj zdanie innych. Tylko u nas! W jedynym forum, które na taką skalę umożliwia internaucie wyrażenie swojej opinii i umożliwia poznanie programu wyborczego wszystkich kandydatów na Prezydenta Polski w latach 2010-2015. Zarejestruj się i dołącz do grona forumowiczów! To tylko minuta!

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl